Pielęgnacja skóry głowy - wcierki, peeling, oczyszczanie
Wypadanie włosów. To problem, z którym męczyłam się bardzo, bardzo długo. Coś tam niby robiłam, wcierałam, łykałam, niestety problem nie znikał. Moje włosy były wszędzie, każdej z Was, która boryka się z wypadaniem włosów, nie muszę tego szczegółowo opisywać. Do tego dochodził fakt, że moje włosy z natury są cienkie, delikatne, brak im objętości, takie "piórka" jak opisywały je te mniej kompetentne fryzjerki. Z problemem wypadania kilka razy wybrałam się do dermatologa, zwykle nie uzyskując żadnej odpowiedzi. Na moją czasową, dość mocną utratę włosów złożyło się jednocześnie bardzo wiele czynników, mimo to miałam pretensje do nieodpowiednich kosmetyków lub ukrytej choroby skóry, w międzyczasie katując włosy gorącą prostownicą, wcześniej nawet je farbowałam. Przez jakiś czas byłam nawet "włosomaniaczką", przerobiłam większość magicznych olei i specyfików (tak kozieradkę też) i nic nie pomogło. Zrezygnowana po prostu odpuściłam. Przyjrzałam się temu wszystkiemu z dystansem i nagle mnie olśniło. Te wszystkie cudotwórcze produkty, maski, oleje zwykle nie miały wpływy na moją skórę głowy. Mocne ziołowe szampony ją przesuszały, podobnie jak źle dobrane wcierki. Nie pomagała również niezbyt zbilansowana dieta. Podobnie jak z jałowej, suchej ziemi nie wyrośnie piękna roślina, podobnie z suchej, podrażnionej skóry głowy piękne włosy. Postanowiłam więc skupić się głównie na skórze głowy i rezultat okazał się na tyle satysfakcjonujący, że pisząc dla Was dziś ten post, praktycznie mogę przyznać, że włosy wydają mi w standardowej ilości i nie mam już problemu z wypadaniem. W dalszej części chciałabym zaprezentować Wam kilka kosmetyków, które mi w tym pomogły...
Kuracje do skóry głowy
Swoją drogę po piękne włosy rozpoczęłam od doboru odpowiednich wcierek. Mamy ich teraz na rynku naprawdę spory wybór. Przerobiłam już wiele z nich i nie miały jakiegoś większego wpływu na stan mojej skóry głowy, w większości przypadków podrażniały mi skalp. Następnie w sieci przeczytałam o tych ampułkach z Artego Easy Care T Rescue i ich zbawiennym działaniu na skórę głowy. Jedyne czego się bałam, to alkoholu zawartego w składzie ampułki, zwykle znajduje się on w takich produktach jako nośnik substancji czynnych, ma działanie odkażające, antybakteryjne, ale może też powodować podrażnienie wrażliwego skalpu. Mój do takich należy, źle dobrany szampon powoduje u mnie świąd i spustoszenie. Mimo wszystko postanowiłam ich spróbować. Produkt kupiłam w hurtowni fryzjerskiej. W opakowaniu znajduje się 10 ampułek i dwie końcówki. Jedna ampułka wystarczy spokojnie na dwie aplikacje. Po pierwszym użyciu faktycznie odczuwałam lekkie mrowienie i zimno. Po ułożeniu włosy były ładnie uniesione u nasady i gładkie. Niestety nakładanie ampułki codziennie, po każdym myciu spowodowało lekkie przesuszenie mojej głowy, postanowiłam więc nakładać je trzy razy w tygodniu. Taka częstotliwość okazała się najbardziej optymalna. Po każdej aplikacji wykonuje masaż skóry głowy zwykłą szczotką Tangle Teezer, daję następnie wszystkim substancjom wchłonąć się w skórę głowy, po czym przechodzę do układania włosów. Już do dwóch miesiącach częstego używania zauważyłam dużą poprawę stanu mojej skóry głowy, pojawiało się na niej mniej podrażnień, świąd i pieczenie ustały. Jest to godny polecenia kosmetyk, jeśli nie przeraża Was alkohol w składzie to polecam go Wam gorąco!
Kolejną fajną, tańszą opcją jest kuracja w ampułkach Jantar z Farmony. Niestety w ich składzie, już na drugim miejscu, znajduje się alkohol, mimo to są w działaniu delikatniejsze od przedstawionych wcześniej ampułek z Artego. Przy odpowiedniej częstotliwości nakładania kuracji można zupełnie nie martwić się o podrażnienia. W opakowaniu znajduje się 5 ampułek. Podobnie jak w przypadku wcześniejszej kuracji, jedna ampułka wystarczy na dwa użycia. Po wysuszeniu włosy są również ładnie uniesione i pełne objętości. Jeśli chodzi o działanie to tylko przy regularnym stosowaniu można oczekiwać efektów, w moim wypadku musiałyby to być dwa opakowania. Używam ich teraz rzadziej, bo tak jak wspomniałam na wstępie, nie mam już większego problemu z wypadaniem. Postanowiłam jednak przedstawić ten produkt jako ekonomiczną wersję kuracji przeciw wypadaniu włosów.
W skład serii Jantar z Farmony wchodzi również sławna odżywka w szklanym opakowaniu: Odżywka z bursztynem stymulująca i wzmacniająca do włosów i skóry głowy. Kiedy zaczynałam przygodę z włosomaniactwem ta odżywka to był święty Graal, ciężko było ją zdobyć, praktycznie dostępność była tylko online. Oczywiście musiałam ją mieć i od razu stała się moim must have w pielęgnacji włosów. Uwielbiam ten produkt za jego wielofunkcyjność, można go stasować zarówno na skórę głowy, jak także jako odżywkę bez spłukiwania na całej długości włosów. Jest to jeden z niewielu produktów do skóry głowy nieposiadający w swoim składzie alkoholu. Nie jeden raz ratowała moją podrażnioną skórę głowy, gdy przesadziłam z jakimś nowym wynalazkiem, wspaniale nawilża suchą skórę, zmniejsza łupież suchy, włosy po jej zastosowaniu układają się wspaniale. Może przyczyniać się do większego przetłuszczania włosów, dla mnie jednak nie jest to żaden problem. Jej wspaniałe działanie rekompensuje mi wszelkie niedogodności. Niestety zauważyłam, że firma Farmona prawdopodobnie wycofuje się ze sprzedaży legendarnej odżywki, możemy ją teraz znaleźć w innym opakowaniu w formie sprayu, niestety raczej nie jest to to samo. Miałam okazję już wypróbować tą nowość i efekt był zupełnie inny, słabszy. Wielka szkoda, niestety wszystko co dobre musi zostać kiedyś wycofane. Mimo to polecam Wam starą wersję odżywki w szklanym opakowaniu.
Do serii Jantar dochodzi coraz więcej nowości, sławna kuracja na gorąco przynosi jedynie krótkotrwały efekt, do kolejnego mycia. Fajny doraźny produkt na przykład przed użyciem przed większym wyjściem, ale nic więcej.
Oczyszczanie
Kolejną niezwykle ważną sprawą jest oczyszczanie włosów i skóry głowy. Na co dzień myję włosy delikatnym szamponem bez SLS. Moje włosy tolerują SLES/SLS, mogę używać niektórych, zwykłych, drogeryjnych szamponów np. z Balea. Niestety bardzo często po dłuższym okresie używania moja skóra głowy reaguje przesuszeniem. Dlatego staram się wybierać delikatne szampony. W tym momencie jest to szampon z Biolaven. Przy takim rodzaju pielęgnacji niezbędne jest oczyszczanie raz w tygodniu mocniejszym szamponem. Robię to po to, żeby zmyć wszystkie zabrudzenia ze skóry głowy, których delikatny szampon nie jest w stanie usunąć. U mnie do takiego oczyszczania idealnie sprawdzają się ziołowe szampony z Barwy lub ostatnio kofeinowy szampon z Alverde, który mimo że naturalny to świetnie się do tego nadaje. U mnie jest to sprawa na tyle istotna, że bez tego moje włosy z dnia na dzień stają się coraz bardziej ciężkie i bez życia. Skóra głowy również po jakimś czasie daje znać, że potrzebuje oczyszczenia. Po takim porządnym myciu przychodzi czas na maskę, a następnie na ampułkę/wcierkę. Czysta skóra głowy lepiej wchłonie i przyjmie wszystkie dobroczynne składniki zawarte w tych produktach.
Peeling i odżywianie skóry głowy
Od jakiegoś czasu wprowadziłam do swojej pielęgnacji peeling do skóry głowy. Kiedyś próbowałam zrobić swój własny, taki z cukru i szamponu. Oczywiście efekt był raczej marny i porzuciłam dalsze próby. Ostatnio w aptekach możemy nabyć specjalny, trychologiczny peeling oczyszczający z Pharmaceris. Niezmiernie się ucieszyłam na wieść, że teraz dostępny jest już gotowy produkt z mojej ulubionej, aptecznej firmy. Peeling jest zamknięty w opakowaniu w postaci miękkiej tuby z aplikatorem, dzięki temu nakładanie produktu jest dziecinnie proste. Po pierwszym użyciu poczułam, jakby ktoś zdjął mi z głowy hełm, uczycie niesamowitej lekkości, gładkości skóry głowy. Myślę, że ten produkt zostanie ze mną na dłużej.
Peeling skóry głowy wykonuję raz w tygodniu, następnie oczyszczam włosy mocnym szamponem i nakładam na skórę głowy ziołową maskę. Zwykle jest to jedna z maseczek z Bani Agafii. Moja ulubiona to Maska do włosów siedmiu sił, o której pisałam Wam więcej w osobnym wpisie (klik). Lubię też balsam Aktywator Wzrostu oraz Odżywczo-Regeneracyny. Dla mnie są to typowe, lekkie maski, które mogę nałożyć na skórę głowy. Zwykle obawiałam się nakładania masek na skórę, w większości przypadków kończyło się to mocnym obciążeniem. W tym przypadku nie ma o tym mowy. Wydaje mi się wręcz, że moja skóra wypija tą maskę, bardzo szybko ją wchłania. Maskę rozprowadzam też na całej długości włosów. Efekt na włosach widoczny jest po przetrzymaniu maski dłużej, niż jest to napisane w instrukcji. Najlepsze efekty osiągałam trzymając ją pod foliowym czepkiem i ręcznikiem około 20min. Włosy są gładkie, miękkie i sypkie, a skóra głowy nawilżona i odżywiona. Po systematyczny stosowaniu tych masek (raz w tygodniu) zauważyłam na mojej głowie dość duży wysyp baby hair. Myślę, że również te wszystkie wcześniejsze kroki, które opisałam, mogły mieć na to wpływ, a stosowane razem tylko wzmacniają ten efekt. Jeśli chcecie wzmocnić swoje włosy, zacznijcie od skóry głowy. Peeling i maski o skóry głowy na pewno Wam w tym pomogą.
Na koniec warto dodać, że wypadanie włosów to zwykle bardziej złożony problem, bardzo często jest to reakcja organizmu na różne, niekorzystne czynniki zewnętrzne takie jak stres, przemęczenie lub zła dieta. Zaczynając kurację przeciw wypadaniu włosów, oprócz działania miejscowego, warto również wesprzeć, wzmocnić organizm ogólnie. Można sięgnąć po różnego rodzaju suplementy diety, zestawy witamin wzmacniające skórę, paznokcie i włosy. U mnie bardzo dobrze w tej roli spisał się Vita-min plus dla kobiet z Olimp Labs - dostępny w Rossmannie. Polecam również picie herbaty z pokrzywy. Pisałam już o tym przy okazji wpisu o moich ulubionych herbatach (klik). Ja staram się pić codziennie kubek herbaty z pokrzywy do śniadania, po dłuższym czasie faktycznie można zauważyć fajne rezultaty. Warto to polubić i wprowadzić jako swój codzienny rytuał. W przypadku herbaty jak i suplementu na efekty musimy poczekać trochę dłużej, około 3 miesiące regularnego stosowania, ale opłaca się uzbroić w cierpliwość, bo rezultaty są satysfakcjonujące i długotrwałe.
Peeling skóry głowy wykonuję raz w tygodniu, następnie oczyszczam włosy mocnym szamponem i nakładam na skórę głowy ziołową maskę. Zwykle jest to jedna z maseczek z Bani Agafii. Moja ulubiona to Maska do włosów siedmiu sił, o której pisałam Wam więcej w osobnym wpisie (klik). Lubię też balsam Aktywator Wzrostu oraz Odżywczo-Regeneracyny. Dla mnie są to typowe, lekkie maski, które mogę nałożyć na skórę głowy. Zwykle obawiałam się nakładania masek na skórę, w większości przypadków kończyło się to mocnym obciążeniem. W tym przypadku nie ma o tym mowy. Wydaje mi się wręcz, że moja skóra wypija tą maskę, bardzo szybko ją wchłania. Maskę rozprowadzam też na całej długości włosów. Efekt na włosach widoczny jest po przetrzymaniu maski dłużej, niż jest to napisane w instrukcji. Najlepsze efekty osiągałam trzymając ją pod foliowym czepkiem i ręcznikiem około 20min. Włosy są gładkie, miękkie i sypkie, a skóra głowy nawilżona i odżywiona. Po systematyczny stosowaniu tych masek (raz w tygodniu) zauważyłam na mojej głowie dość duży wysyp baby hair. Myślę, że również te wszystkie wcześniejsze kroki, które opisałam, mogły mieć na to wpływ, a stosowane razem tylko wzmacniają ten efekt. Jeśli chcecie wzmocnić swoje włosy, zacznijcie od skóry głowy. Peeling i maski o skóry głowy na pewno Wam w tym pomogą.
Na koniec warto dodać, że wypadanie włosów to zwykle bardziej złożony problem, bardzo często jest to reakcja organizmu na różne, niekorzystne czynniki zewnętrzne takie jak stres, przemęczenie lub zła dieta. Zaczynając kurację przeciw wypadaniu włosów, oprócz działania miejscowego, warto również wesprzeć, wzmocnić organizm ogólnie. Można sięgnąć po różnego rodzaju suplementy diety, zestawy witamin wzmacniające skórę, paznokcie i włosy. U mnie bardzo dobrze w tej roli spisał się Vita-min plus dla kobiet z Olimp Labs - dostępny w Rossmannie. Polecam również picie herbaty z pokrzywy. Pisałam już o tym przy okazji wpisu o moich ulubionych herbatach (klik). Ja staram się pić codziennie kubek herbaty z pokrzywy do śniadania, po dłuższym czasie faktycznie można zauważyć fajne rezultaty. Warto to polubić i wprowadzić jako swój codzienny rytuał. W przypadku herbaty jak i suplementu na efekty musimy poczekać trochę dłużej, około 3 miesiące regularnego stosowania, ale opłaca się uzbroić w cierpliwość, bo rezultaty są satysfakcjonujące i długotrwałe.
Jak jest u Was? Dbacie o skórę głowy, czy raczej skupiacie się na włosach? Jak radzicie sobie z wypadaniem włosów? Czekam na Wasze komentarze!
Ten peeling z Pharmaceris mam zamiar kupic, bo mnie strasznie ciekawi :D Wcierki Jantar używałam kilka lat temu i sobie ją chwaliłam :)
OdpowiedzUsuńPeeling z czystym sumieniem polecam, będziesz z niego zadowolona ;)
UsuńWcierka Jantar to klasyk na wypadanie włosów, uwielbiam ją i nie wyobrażam sobie mojej pielęgnacji włosów bez jej udziału ;)
miałam Jantarowe kosmetyki, które pokazujesz, a peelingu Pharmaceris nadal używam :-)
OdpowiedzUsuńPeeling z Pharmaceris to super wynalazek ;) Dla mnie super ułatwienie i istotny uzupełnienie do mojej pielęgnacji ;)
UsuńO tak wiem coś o ziołowych szamponach. Na początku myślałam, że to fajna odskocznia od typowych szamponów, ale jak przyszło co do czego to moje włosy były w strasznym stanie :(
OdpowiedzUsuńNo u mnie ziołowe szampony to była kompletna klapa. Pokrzywowe, jakieś tam inne do codziennego stosowania tworzyły mi siano na głowie.. Nie mówię już o skórze głowy, ale to było ziołowe, naturalne więc niby działało ;) Do dziś pamiętam chyba szampon z Joanny z rzepą.. To było straaaaszne ;P
UsuńCałe szczęście, że udało Ci się znaleźć odpowiednie produkty :) kusi mnie peeling skóry głowy ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że wpłynęło na to również ograniczenie stresu, lepsza dieta, nauka prawidłowego wypoczynku itd itd ;)
UsuńPeeling gorąco polecam! ;)
Ja muszę zadbać o skórę głowy bo ostatnio mi psikusy robi.
OdpowiedzUsuńJa używam cukrowy peeling. Zastanawiam się nad kupnem tego jantaru w ampułkach, z chęcią bym go wypróbowała ;)
Ampułki polecam, mi krzywdy nie zrobiły ;)
UsuńMyślę, że efektów można by oczkować po zużyciu dwóch opakowań. Polecam Ci tez wypróbować ten peeling z Pharmaceris to bardzo fajna sprawa :))
Bardzo mi się podoba taki wpis, bo czegoś takiego właśnie szukam na moje osłabione włosy.
OdpowiedzUsuńZnam Jantar, a obecnie używam nafty kosmetycznej.
Pozdrawiam Cię serdecznie! :)
I jak ta nafta? Sprawdza się? Pamiętam, że na początku włosomaniactwa też miałam naftę, ale nie zauważyłam po niej żadnych efektów ;(
UsuńMyślę, że podobnie jak w moim przypadku, możesz zacząć od pielęgnacji i odżywiania skóry głowy. Włosy odbiją, urośnie dożo nowych i wypadanie się osłabi ;)
Czy zrobisz artykuł o szamponach przeciwłupieżowych? Warto taki stworzyć, bo obecnie znam tylko jeden szampon który nie niszczy skóry głowy przy walce z łupieżem - Pirolam. Reszta strasznie mi podniszczyła skórę głowy, a co za tym idzie włosy.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o problem łupieżu to nie mam za bardzo doświadczenia, ponieważ u mnie występuje jedynie łupież suchy wywołany nieodpowiednimi preparatami do mycia głowy. Skora głowy jest sucha i łuszczy się. Zmiana szamponu na delikatny detergent, nawilżanie skalpu niwelują problem.
UsuńZależy jakim masz rodzaj łupieżu, suchy jak u mnie, czy tłusty. O problemach ze skórą głowy i jak sobie z nimi radzić możesz poczytać u mojej imienniczki na Agu Blog lub na kanał YT wspaniałej Florencebeauty ;) U nich powinnaś znaleźć odpowiedź, niestety ja mogłabym Cię rozczarować ;)
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam ;)
Muszę koniecznie spróbować tych ampułek z Joanny, ten alkohol na drugim miejscu trochę martwi, ale i tak mnie ciekawią :) Herbata z pokrzywy to też całkiem niezły pomysł :) Z przyjemnością dodaję do obserwowanych :)
OdpowiedzUsuńJeśli nie masz ekstremalnie wrażliwej skóry to nie powinien wyrządzić Ci krzywdy ;) U mnie nie wywołał podrażnienia ;)
UsuńHerbatę z pokrzywy warto polubić i pić systematyczne, bo inaczej nie ma efektów.
Bardzo dziękuję, również zajrzę na Twojego bloga ;)
Odżywka Jantar to był kiedyś hit! Każda włosomaniaczka musiała go mieć :D Zużyłam kilka buteleczek i byłam z niej zadowolona. Teraz kusi mnie peeling Pharmaceris :)
OdpowiedzUsuńO tak ! Jantar był kiedyś prawie nie do zdobycia! Szukałam po aptekach a panie z apteki myślały, że jakaś dziwna jestem ;) Uwielbiam ją i jak będzie jeszcze możliwość zrobię zapas.
UsuńPeeling szczerze polecam ! To fajne uzupełnienie podstawowej pielęgnacji :)
Jantar dodawał mi sporej objętości ale ma alkohol denat :(
OdpowiedzUsuńNiestety posiada w składzie alkohol, o czym ostrzegam w poście :( U mnie, przy stosowaniu 3x w tygodniu nie wywołał podrażnienia, ale bardziej wrażliwe sklalpy może podrażniać.
UsuńSzukam wciąż dobrej wcierki bez alkoholu, mam ochotę na ta z Vianka z zielonej serii ☺️