Wrześniowy haul zakupowy
Dzień dobry! Jaką piękną jesień mamy dziś za oknem. Mam nadzieje, że u Was również zdarzają się jesienne, słoneczne i ciepłe dni. Jak widać po ilości postów w tym miesiącu, wraz z odejściem lata jakoś straciłam zapał do pisania, straciłam też energię. Mimo to, starałam się być regularna przy założeniu, że na moim blogu minimum raz w tygodniu pojawia się nowy spis. Staram się również regularnie Was odwiedzać na Waszych blogach. Jest Was też ze mną coraz więcej, za co serdecznie dziękuję. Mój cel, w którym założyłam, że do końca roku liczba obserwatorów sięgnie magicznej liczy stu osób, stał się całkowicie realny. Każda osoba jest dla mnie ważna, cieszę się z każdej nowej obserwacji. Absolutnie nie zależy mi na pustych liczbach, chciałabym jednak, aby moje treści dotarły do jak największej liczby osób. Wrześniowe wieczory stały się coraz dłuższe. Walczę czasem ze sobą, bo o godzinie 20:00 najchętniej zakopałabym się pod kocem z kubkiem gorącej herbaty. Jestem sową, wieczór to czas mojej największej aktywności, co zrobić jak nawet sowę dopada senność? Ten post powinien pojawić się na początku miesiąca, jednak zależało mi, aby inne wpisy, które odkładałam na później, jednak się pojawiły. Wielu z tych produktów od jakiegoś czasu używam, więc pojawią się też mini recenzje, pierwsze wrażenia. Zdjęcia przygotowałam w iście jesiennym klimacie, zatem jeśli nie czujecie jeszcze jesiennej atmosfery, to może moje zdjęcia pomogą Wam odnaleźć się w nadchodzącej porze roku. Po krótkim wstępie, zapraszam na wrześniowy haul zakupowy!
Poczułam, że chciałabym coś zmienić w swoim makijażu. Głównie ze względu na moją cerę. W przypadku pielęgnacji jestem ostrożna, czytam składy i jest ona świadoma i dopasowana do mojego rodzaju cery. Mogliście przeczytać o niej cały elaborat w postaci ostatniego posta Pielęgnacja cery naczynkowej. Naszła mnie pewna refleksja, w której uświadomiłam sobie, że o ile moja pielęgnacja jest przemyślana, to produkty do makijażu, które nakładam następnie na twarz, już nie do końca. Przecież taki podkład Catrice HD robi więcej szkody niż pożytku i raczej jest to produkt, który powinniśmy nakładać sporadycznie. Mimo to, po miłej, szalonej nocy w towarzystwie tego podkładu, moja cera była w opłakanym stanie. Pisałam już o tym tutaj. O produktach mineralnych słyszałam i czytałam już wiele razy. Zawsze miałam wrażenie, że to produkty nie dla mnie, ale chyba dojrzałam do tego, że nie zawsze na mojej twarzy musi być podkład perfect cover. Najbardziej przekonałam się o tym w cieplejszych, letnich miesiącach, gdy moja skóra błagała o lekkie kosmetyki. I nagle w mojej głowie zapaliła się żaróweczka, a może by tak spróbować minerałów? Annabelle Minerals to polska marka, więc tym bardziej chętnie skorzystałam z ich oferty. Moją uwagę zwróciły próbki, a raczej cały ich zestaw, w którym znajduje się cały wachlarz produktów firmy. W zestawie GET SET znajduje się 16 miniaturowych słoiczków po około 1g każdy, w których znajdziemy między innymi wszystkie kolory róży do policzków, mineralną bazę pod makijaż, trzy kolory korektorów i cztery piękne odcienie mineralnych cieni do powiek. A wszystko to za bardzo rozsądną cenę. Zestaw ten gwarantuje wspaniałą zabawę makijażem, ułatwia zapoznanie się z produktami marki, a zawartość słoiczka wcale nie jest taka mała, biorąc pod uwagę, że sypkiego produktu używamy do aplikacji w minimalnej ilości. Do tego zestawu dokupiłam dwie próbki kryjącego podkładu mineralnego w odcieniu Golden Fair i Sunny Fair. Jestem pod wrażeniem jego poziomu krycia i tego, jak piękny efekt pozostawia na mojej twarzy. Próbki to świetna sprawa, jeśli nie jesteśmy pewni swojego koloru. Jeden słoiczek jest niesamowicie wydajny. Mam zamiar sprawdzić inne kolory i formuły podkładów, oczywiście w tej samej formie. W sklepie Tiger znalazłam też małą podstawkę, talerzyk, który ułatwia mi aplikację produktów sypkich, nabieranie ich ze słoiczka i równomierne nakładanie ich na pędzel.
Niestety zestaw GET SET jest w tym momencie niedostępny, jednak z tego co słyszałam, będzie jeszcze w sprzedaży zimą, co jest wspaniałym posunięciem marki, bo to idealny materiał na prezent.
Podczas ostatniego pobytu w Polsce moja ukochana Biedronka znów nie zawiodła i w asortymencie sklepu znalazłam kilka produktów z mojej ulubionej serii Tołpa Green. Pokochałam ich żele do mycia twarzy, wybrałam więc dwa: Green naczynka wzmacniający żel do mycia twarzy oraz Green łagodzenie delikatny żel micelarny do mycia twarzy i oczu. Żele te idealnie sprawdzają się do porannego mycia twarzy, jak i kolejny krok w demakijażu, zaraz po mleczku lub olejku. Skóra po ich użyciu jest czysta, ale wciąż miękka. Nie czuję, żeby żele agresywnie zdzierały z mojej skóry jej warstwę ochronną, za co bardzo je cenię. Do tego dobrałam ogromną butelkę łagodzącego płynu micelarnego z serii Green łagodzenie. Kupowany w dyskoncie cenowo wychodził naprawdę korzystnie. Mam już zapas na zimę, moja przyjaźń z produktami Tołpa wciąż trwa.
U mnie pod prysznicem również zawitała jesień. Zwykle, gdy temperatury spadają, a sezon grzewczy zaczyna się na dobre, wymieniam swoje produkty do mycia ciała na te bardziej nawilżające, najlepiej w formie olejków. Moja skóra jest już i tak dość mocno wysuszona i nie chcę podrażniać jej dodatkowo mocnymi środkami myjącymi. Będąc w domu rodzinnym zakochałam się w zapachu żelu pod prysznic z olejkiem Lirene z olejkiem arganowym i marula. Zapach tego żelu jest niesamowicie ciepły, otulający i luksusowy. W połączeniu z ciepłą wodą tworzy coś w rodzaju przyjemnej aromaterapii. Jeśli chodzi o zapachy jestem niezwykle wymagająca. Aromat ten dośc długo utrzymuje się na skórze. Oprócz pięknego zapachu żel ten nie wysusza mojej skóry, a wręcz pozostawia ją po kąpieli niezwykle gładką. To zapewne nie moja pierwsza i nie ostatnia butelka. Do tego na promocji w Rossmannie dokupiłam z tej samej firmy Lirene olejek pod prysznic Inca Inchi, który poczeka aż zrobi się jeszcze chłodniej. Uwielbiam olejki pod prysznic i jestem go niezmiernie ciekawa. Używaliście go już?
W miejscowym Yves Rocher założyłam wreszcie kartę. Powiem Wam, że ta polityka sklepów już mnie przytłacza, do wszystkiego, do każdej zniżki trzeba mieć kartę klienta, nawet w Biedronce. Na ten cały plastik muszę chyba zakupić sobie nowy portfel. W każdym razie z kartą miałam niezłą zniżkę i dostałam bon -50% na następne zakupy. Tym razem wybrałam swój ulubiony, lawendowy peeling do stóp oraz na spróbowanie relaksujący olejek pod prysznic z migdałem i kwiatem pomarańczy, który nieziemsko pachnie.
Poczyniłam również zapasy płynu do higieny intymnej. Powiem Wam, że tutaj w AT dobrego, delikatnego kosmetyku ze świecą szukać. W każdym na drugim miejscu w składzie już SLS/SLES. Cóż, szkoda, że przy tak ogromnym wyborze kubeczków menstruacyjnych w miejscowych drogeriach, nie ma na półkach łagodnych specyfików do higieny intymnej. Poczyniłam więc zakupy w Polsce, totalnie za grosze i zakupiłam w Biedronce hipoalergiczną emulsję marki Intimea oraz mój ulubiony płyn z Rossmanna Facelle Sensitive. Nie wiem ile opakowań łącznie tego płynu zużyłam, ale byłaby to spora ilość. Ze wszystkich dostępnych wariantów najbardziej lubię tą wersję i aloesową.
Będąc we Wrocławiu wstapiłam do drogerii Lilaróż (dawniej Jasmin), przy dworcu PKP. Akurat trwała tam promocja -20% na serię łagodzącą i wzmacniającą z Vianek. Nie mogłam się zdecydować i po dłuższym namyśle w koszyku wylądowały hity blogosfery, czyli Vianek Łagodząca emulsja do twarzy oraz Vianek Łagodzący olejek do demakijażu. Bardzo lubię ich kosmetyki, wprowadzają też coraz więcej kuszących nowości. Do koszyka wpadła również Woda różana z Make Me Bio. Mam zamiar stosować ją jako składnik do mojej maseczki wzmacniającej naczynka z czerwoną glinką i olejkiem z dzikiej róży. Stosuję ją również w ciągu dnia w celu odświeżenia buzi, bardzo fajnie łagodzi zaczerwienienia.
Korzystając z promocji nie mogłam sobie odmówić moich ulubionych maseczek. To chyba moje małe odkrycie. Miałam już okazję wcześniej stosować wersję fioletową i to właśnie ta wzmacniająca maseczka do twarzy z czerwoną glinką przekonała mnie do zakupu glinki i mieszania własnych masek. Po zrobieniu lekkiego peelingu przy pomocy czarnego mydła i zastosowaniu na kilkanaście minut tej maseczki, moja skóra była niesamowicie miękka, rozświetlona i oczyszczona jak nigdy wcześniej po żadnej masce. Wersja łagodząca z białą glinką spisała się równie dobrze, natomiast pozostawiała na skórze tłusty film, który musiałam zmywać żelem dla własnego komfortu.
Olejek do włosów z L'Oreal zakupiłam jako następce po zdenkowanym przeze mnie w ostatnim czasie, moim ukochanym olejku również z L'Oreal Mythic Oil. Przeczytałam gdzieś, że ten drogeryjny olejek jest jego zamiennikiem i w działaniu są praktycznie identyczne. Mam zamiar to sprawdzić. Olejek ten nakładam codziennie na moje końcówki, bez tego nie wyobrażam sobie mojej pielęgnacji włosów. Odkąd robię to systematycznie na moich włosach nie ma ani jednej rozdwojonej końcówki. Warto pamiętać, że olejek nie skleja końców, natomiast zabezpiecza je przed uszkodzeniem, na przykład za sprawą czynników zewnętrznych lub gorącej stylizacji. Zauważyłam również, że ten sam olejek dostępny w Polsce jest sprzedawany w plastikowej butelce i występują też między nimi minimalne różnice w składzie.
Poczyniłam również małe zakupy paznokciowe. Moja kolekcja lakierów hybrydowych niebezpiecznie się powiększa. Ciężko się oprzeć nowym kolorom i pyłkom. Tym razem do mojej kolekcji dołączyły dwa iście jesienne kolory (które swoją drogą mam teraz na paznokciach), są to NeoNail Dark Cherry oraz lakier termiczny NeoNail Black Russian. Dark Cherry jest chyba właśnie tym czego szukałam, trzy cienkie warstwy dają wspaniały, głęboki odcień burgundu. Natomiast lakier termiczny to dość kontrowersyjny kolor, gdy dłonie są ciepłe jest to póltransparentna szarość, która pod wpływem spadku temperatury zmienia się w czerń. Bardzo często na moich paznokciach widzę efekt ombre, zimne końcówki długich paznokci pozostają czarne. Po pierwszych wątpliwościach efekt na paznokciach bardzo mi się spodobał. Z myślą o klasycznym manicure w odcieniach nude wybrałam klasyczną syrenkę, czyli pyłek Arielle Effect. Kilka produktów do zdobienia z Essence też wpadło do moich paznokciowych zbiorów. Szczerze powiedziawszy nie miałam pojęcia, że Essence ma w swojej szafie takie fajne produkty do stylizacji paznokci. Na promocji w Rossmannie zakupiłam mój ulubiony żel do usuwania skórek Sally Hansen. Poprzednie opakowanie miałam najwyraźniej za długo, mogłabym jeszcze z niego korzystać, natomiast jego zapach zrobił się trochę podejrzany, więc poleciał do kosza.
Na koniec zostawiłam wisienkę na torcie, najdroższy i najważniejszy zakup, czyli moją własną paletkę do konturowania z INGLOT. Gdy pierwszy raz zobaczyłam Flexi Eco Palette wprost nie mogłam oderwać od niej wzroku. Jest niesamowicie piękna w swojej prostocie, wpisuje się idealnie w moje poczucie estetyki i zamiłowanie do naturalnych detali. Poszłam do Inglota, żeby ją jedynie pooglądać i ewentualnie zakupić bronzer do konturowania, a wyszłam z całą, pełną paletą. Oczywiście nie był to mały wydatek, po jej zakupie przez kilka dni byłam chora. Zwłaszcza, że okazało się, że podobny odcień różu już mam w swojej kolekcji. Jest to mój ulubiony róż z Maybelline i stwierdzając ten fakt niemal ugięły się pode mną nogi. Z drugiej strony nie dziwie się, że na taki odcień postawiłam, bo to jest 100% mój kolor różu do policzków, delikatnie podkreślający, zgaszony, jakby brudny róż. Intuicyjnie więc wybrałam kolor 127 z AMC Freedom System. Docelowo poszłam po słynny kolor 505 z serii pudrów do modelowania twarzy HD Freedom System, natomiast na mojej cerze wychodził okropnie brudno i niemal sino. Dość dziarska Pani Konsultantka zaproponowała mi kolor 514 z najnowszej kolekcji, ponieważ seria została niedawno powiększona o nowe kolory. Jest to przepiękny kolor kawy z mlekiem, dość ciepły, jednak wciąż pozostający w tej neutralnej strefie, by moc wykonturować nim policzki i nadać im efekt cienia, którego naturalnie mi brak. Nie pozostawia plam, pięknie się rozprowadza i rozciera. Na twarzy wygląda niezwykle naturalnie. Z tej samej kolekcji pudrów do konturowania HD dobrałam jasny kolor 503, jako puder rozjaśniający pod oczy, pod łuki brwiowe itd.. Puder w obu tych kwestiach sprawdza się świetnie. Jest naprawdę jasny, w tym momencie powiedziałabym, że nawet za jasny. Zawiera mikroskopijne drobinki odbijające światło. Bardzo wielofunkcyjny produkt. Na koniec, żeby paleta stała się kompletną, wyjazdową paletką, dobrałam rozświetlacz w neutralnym odcieniu w kolorze 151. Musicie przyznać, że wyszła mi dość spójna kompozycja i tak jak pięknie prezentują się w palecie, podobnie pięknie wyglądają na twarzy. Po pierwszym użyciu wiedziałam już, że nie ma czego żałować. Dość często wyjeżdżam, a taka kompaktowa, lekka paletka zaoszczędzi mi wiele miejsca w kosmetyczce. Jedyną wadą tych produktów, jaką do tej pory dostrzegłam, jest ich kruchość. Dotykając pędzlem wkładu zaczyna on się niesamowicie kruszyć, w szczególności róż do policzków. Trzeba postępować z nim wyjątkowo delikatnie. Do zakupów otrzymałam pojedynczy cień do powiek z kolekcji VERTIGO o numerze 63. Może nie wspominałabym o nim, gdybym otrzymała paskudny fiolet, który wylądowałby ostatecznie w śmietniku. Ja natomiast dostałam piękny odcień jasnego brązu z drobinkami, idealny kolor do nakładania na całą powiekę. O marce INGLOT mam zamiar napisać w przyszłości wpis, więc spodziewajcie się takiego niebawem.
![]() |
Od lewej: Puder HD FREEDOM SYSTEM 503, bronzer HD FREEDOM SYSTEM 514, róż AMC FREEDOM SYSTEM 127, rozświetlacz HD FREEDOM SYSTEM 151 |
Chyba Ci jeszcze nie pisałam, że bardzo lubię Twoje zdjęcia :D
OdpowiedzUsuńYves Rocher ma chyba najlepsze oferty dla stałych klientów, dobrze, że założyłaś kartę :D A Twoja paletka z Inglota z zawartością mega mi się podoba :D I co ją pokazujesz to mam ochotę iść i się tam obkupić :D
Bardzo dziękuję, tutaj wyjątkowo się postarałam ;)
UsuńMiałam już kartę w PL, teraz założyłam w AT, nigdy nie rozumiałam tych ich systemów pieczątek czy innych ;)Ale z rabatu się cieszę, może dokupię coś jeszcze do testów.
Myślę, że to już ostatni raz, kiedy wspominam o paletce, obiecuję ;)
Ulala, tyle nowości i zarazem wspaniałości, że ciężko zawiesić na czymś oko na dłużej :D Wiele rzeczy stąd mnie ciekawi, np. kosmetyki Vianek czy olejek pod prysznic Lirene :)
OdpowiedzUsuńVianki uwielbiam i zawsze polecam, żele z Lirene są warte spróbowania ;)
UsuńŚwietne nowości, mnie najbardziej zaciekawił zestaw AM, bo sama chcę w końcu wypróbować jakieś minerały :)
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz spróbować na przykład samych podkładów, to nawet na Allegro możesz zakupić próbki wybranych kolorów i formuł ;)
UsuńAle wspaniałości! Taki get set bym przygarnęła szkoda, że niedostępny na razie :(
OdpowiedzUsuńPowinien być w grudniu, tak słyszałam ;)
UsuńBronzer w odcieniu 514 z Inglota mnie zaciekawił, nie słyszałam jeszcze o nim :D
OdpowiedzUsuńBo to kolekcja z tego roku, chciałam zobaczyć jakieś opinie o nim w Internecie i nic nie znalazłam. Kolekcja pudrow HD powiększyła się chyba o 4 nowe kolorki ;) Warto iść do Inglota i zmacać ;)
UsuńŁadna ta paletka z Inglota :D
OdpowiedzUsuńŁączy piękno i funkcjonalność i za to ją kocham ;)
UsuńŻel do skórek SH to kosmetyk, który na początku nie zrobił na mnie większego wrażenia. Nie wiem chyba liczyłam na większy efekt wow, jednakże ostatnio zaczełam go doceniać ;D Maseczki z vianka mnie mocno kuszą i pewnie w końcu będą moje. Podobnie jak i peeling evree - ogólnie lubię ich kosmetyki. Pewnie na najbliżej promocji w R. skuszę się i na peeling do kompletu z balsamem czekającym w zapasach :)
OdpowiedzUsuńU mnie było bardzo podobnie, żel jak żel, szału nie zrobił, ale w porównaniu do innych, podobnych produktów to jednak coś tam zmiękcza ;) Ja i tak wycinam skórki, żelem się jedynie wspomagam ;)
UsuńPeeling z Evree czeka jeszcze grzecznie w zapasach ;)
Ależ wspaniały haul tu widzę!
OdpowiedzUsuńNic, tylko się "do przetestowania" większość produktów. Kusisz :D
Super! Zawsze jak widzę tak pięknie sfotografowane kosmetyki, mam na nie jeszcze większą ochotę.
A Tołpę lubię.
Pozdrowionka serdeczne :)
Lubię robić ładne zdjęcia kosmetykom ;) Bardzo poprawia mi to nastrój ;)
UsuńFantastyczne nowości i piękne zdjęcia. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję ;)
UsuńFajne produkty :). Glinkę i wodę różaną znam :P
OdpowiedzUsuńI jak Ci się sprawdza jako maseczka? ;)
UsuńMi po pierwszym użyciu wyszła pasta gęsta jak zaprawa murarska :P
Też mnie denerwuje ilość kart stałego klienta (i to, że częśto te karty w sumie nic nie dają). Ale wiesz, że jest taka aplikacja, w której można sobie zaskanować karty z wielu sklepów i mieć je wirtualnie w telefonie? Sprawdź, może Twoje ulubione sklepy tam są. Tylko teraz nie mogę sobie przypomnieć nazwy appki.
OdpowiedzUsuńO taka apka to byłoby fajne rozwiązanie, w sumie nie wpadałam na to ;) Niektóre sklepy, np Rossmann mają swoje aplikacje i jest spokój. Wkurza mnie też fakt, że teraz w każdym sklepie wołają te karty, dla innych klientów tak naprawdę nie ma dostępu do promocji. Ostatnio kupowałam buty w Deichmannie i była obniżka -20% akurat na tą parę.. tylko z kartą klienta. Stałam 20 min przed sklepem i się rejestrowałam na ich konto, podobnie w H%M... Eh witki opadają ;)
Usuńświetny haul, ja ostatnio przestałam je robić u siebie na blogu bo prawda jest taka, że zamiast sobie to kupuje wszystko synkowi hihi
OdpowiedzUsuńA może rób baby haul'e ? ;) Myślę, że wszystkie kobitki w temacie byłyby zainteresowane ;)
UsuńPłynu do higieny intymnej z Rossmanna chyba spróbuję, skoro jest łagodny. A żel do usuwania skórek mi się własnie kończy muszę kupić :)
OdpowiedzUsuńJa go bardzo polecam, zużyłam niezliczoną ilość opakowań. Polecam tą wersję jak i aloesową. Mówi to osoba, które swego czasu miałam okropny problem z infekcjami. Emulsja z Biedronki też jest niczego sobie ;)
UsuńWłasnie zamówiłam wersję aloesową :) a miałaś tą wersję z pompką?
UsuńMiałam tylko w takich opakowaniach jak widać na zdjęciu ;) Ale opakowanie chyba jest nieważne, bo zawartość jest taka sama ;)
Usuńuwielbiam Mythic Oil, czekam na info jak się spisze Elvital:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że tak samo ;) Składem się różnią, mimo to są porównywane ;) Cena też podobna. Mythic można dostać na Allegro juz za 40zł, podobnie kosztuje ten olejek z L'Oreal w drogerii ;)
UsuńWidz sporo tego :) Znam produkty tołpa i z loreal :)
OdpowiedzUsuńSandicious
Raz na jakiś czas robię zapas, mam potem materiał na nowe posty ;)
UsuńSporo fajnych rzeczy🙂
OdpowiedzUsuńTą paletką z Inglota narobiłaś mi ochotę na 'wycieczkę' do nich😉 oj Ty Ty🙂
Na ten zestaw AM się czaję i czekam tylko na maila z informacją, że jest dostępna🙂
Ja tam do Inglota często nie zaglądam, aż raz wdepnęłam i popłynęłam ;)
UsuńMam nadzieję, że ten zestaw z AM będzie jeszcze dostępny. To naprawdę świetna opcja, żeby zapoznać sie z produktami firmy.
Dziękuję za obserwację <3
sporo nowości kilka nawet znam :) plyn do higieny intymnej to moj hit mam olejek z lirene ale jeszcze nie używałam zel do skorek SH tez uwielbiam jestem ciekawa olejku z vianka
OdpowiedzUsuńOlejek z Vianka będzie w użyciu za kilka dni ;) Sama jestem go bardzo ciekawa ;)
Usuńczekam na opinie :)
UsuńPo pierwszym użyciu oczarował mnie zapachem ;) Malinowo-różany, coś w tym stylu. Oczywiście po jego użyciu umyłam twarz żelem. Buzia była miękka, zero podrażnień ;)
UsuńMam ochotę na bambusową paletkę Inglot, bo mam tą dużą Freedom, białą i bardzo ciężką. Brudzi się i jest niefunkcjonalna z powodu ciężaru - to abstrakcja, ale nawet nie chce mi się czasem po nią z półki sięgać z uwagi na ciężar, nie ma jej potem gdzie odłożyć... Żel SH uwielbiam, też mam opakowanie ciut za długo, ale jeszcze pachnie ok :P Peeling Evree nie zachwycił mnie jakoś super, choć to fajny gadżet. Mimo wszystko wolę Sylveco za wygodę użycia :) Płyn Facelle bardzo lubię, minerałki również. Bardzo lubię Mythic Oil i na razie nie planuję szukać zastępcy :) A arganowy Nacomi mnie trochę rozczarował :(
OdpowiedzUsuńU mnie ta paletka ma idealny rozmiar do mojej wyjazdowej kosmetyczki ;) Ostatnio sie spakowałam, włożyłam tą paletkę i ... no miejsca a miejsca tam jeszcze zostało ;P
UsuńNa peeling zdecydowałam się na promocji w Rossmannie, inaczej raczej bym go nie kupiła ;)
Moje włosy bardzo szybo się przyzwyczajają do produktów, Mythic już nie robi na nich takiego wrażenia jak na początku, więc czas na coś nowego ;)
Żałuję, że teraz podczas promocji w Inglocie (weekend zniżek) nie wchodził rabat na akcesoria i te paletki :/ Ja też kupiłam peeling w promocji ;) Rozumiem :)
UsuńTa paleta Inglot bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę ;)
UsuńJestem z niej bardzo zadowolona, a wręcz dumna ;P
Super zakupy! Uwielbiam kosmetyki Annabelle Minerals, to właśnie od nich zaczęła się moja przygoda z kolorówką naturalną. I chociaż często sięgam po tą pełną chemii to podkładu takiego drogeryjnego chyba już nigdy nie założę, właśnie dlatego, że momentalnie pogarsza się stan mojej cery :)
OdpowiedzUsuńDokładnie dlatego chcę zmienić trochę swój makijaż, ponieważ cały efekt mojej pielęgnacji znika za sprawą drogeryjnych podkładów i po całym dniu noszenia takiego gagatka to mam to jak w banku, że coś mi następnego dnia wyskoczy ;).
UsuńKochana dobrze, że pokazałaś ten set podkładów mineralnych. Chyba też sobie zamówię, bo mam dość zastanawiania się "Boże co ja właściwie mam na twarzy?!" pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJak tylko będzie dostępny, a ma być, to polecam ;) Jeśli chcesz sobie dobrać dobrze kolor/formułę podkładu to polecam również próbki podkładów po 1g ;) Spokojnie wystarczy na kilka użyć i można dobrze go przetestować ;)
UsuńWiele z rzeczy pokazanych przez ciebie mam (Annabelle Minerals, Vianek maski, Make Me Bio, Sally Hansen), a zaciekawiłaś mnie paletą Inglota. Taki "luksusowy" dodatek. ;)
OdpowiedzUsuń...i nadeszły czasy, gdy kawałek drewna jest luksusowy ;DD
UsuńFaktycznie wygląda pięknie, zajmuje mało miejsca, jest lekka i bardzo praktyczna ;)